Olsztyn i pętla przez Biskupice i Przymiłowice. Czerwiec dobiegł końca.. na szczęście. Pod względem rowerowym miesiąc bardzo słaby, ale uczelnia to jednak priorytet. Zaczyna się luz, czas nadrabiać sesyjne zaległości!
Deszcz czy nie, zaplanowany trening trzeba zrobić. Gdyby nie parujące okulary mógłbym powiedzieć że polubiłem jazdę w strugach deszczu. Gruntowne czyszczenie roweru wchodzi w krew i wychodzi ekspresowo. Trochę krócej, ale szybko i mocno.
Rano byłem w ciężkim szoku. Kładąc się spać byłem jeszcze mocno obolały, wstając z łóżka nogi świeżutkie, ani śladu po bólu podudzia.
Jak dobrze móc pojechać na normalny trening ;) Chcąc się mocno pozaginać ustawka z Marcinem. Trasa: rzeka, Małusy, kamieniołom, zamek, Towarne, Zielona.
Wracamy do mega.. wiele nowych przemyśleń po tym maratonie. Decyzja o zrezygnowaniu z giga była jak najbardziej trafna. Zdecydowanie odczułem sesję, ostatnie 2tyg to brak snu, dużo kawy, kiepski trening, czuję się słabszy niż w Złotym Stoku, a nawet w Karpaczu.. Na dodatek za mocno przeciągnąłem się w środę. Mimo kiepskiego wyniku, maraton był fantastyczny. Niesamowita trasa, kilka technicznych odcinków, z którymi o dziwo nie miałem problemu i mnóstwo długich szutrowych zjazdów. Niesamowita frajda z jazdy po górach! Murowana za 2tyg, ale inne rzeczy siedzą w głowie..
Z Lajonem i Hermanem. Zielona, Towarne, Lipówki, Sokole, kamieniołom, zamek, Towarne, Zielona.
Trochę się tych podjazdów narobiło. Bardzo zadowolony jestem z wyjechania całych Lipówek od strony leśnego - i to całkiem lekka nogą. W Sokolich znaleźliśmy nową techniczną sekcję, którą odpuściłem sobie ze względu na sobotni wyścig, ale na pewno tam wrócę. Krótki wąski singiel, duże kamienie i spora stromizna, nie ma w ogóle miejsca na błąd - myślę, że jeden z ciekawszych odcinków w okolicy.